piątek, 17 lutego 2012

4.

CHLOE.

  - Nie zmieniła terapeuty? – zapytała Jen podczas lunchu.
  - Nie? – odparłam pytająco.
  - Może stary wybrał nową metodę leczenia, która opiera się na odmawianiu – snuła przypuszczenia.
  - Nie sądzę.
  - Wiem! Zmienili jej leki na ból głowy!
  - Bierze cały czas te same, w tym samym żółtym opakowaniu, są tak samo małe i ciągle powtarza jak ich nie znosi – odparłam niszcząc wszystkie pomysły przyjaciółki.
  - W takim razie boi się, że nie wrócisz – powiedziała siadając na ławce w parku zapatrzona w przystojnego mężczyznę, który się do niej uśmiechnął.
  - Myślisz? – zapytałam przyglądając się temu samemu facetowi. Miałam wrażenie, że kiedyś już go spotkałam. Uśmiechnął się do nas.
  - No pewnie. W Hiszpanii jest mnóstwo gorących facetów, w których mogłabyś się zakochac. Poza tym, to gorący i imprezowy kraj. Kto nie chciałby tam mieszkac? – zapytała odwracając się w moją stronę.
  - Na przykład ja. Jestem stworzona do Nowego Jorku, a nie Barcelony, czy innego Madrytu – odparłam.
   Jen mogła mieć odrobinę racji w tym, co mówiła. Mama obawiała się wyjazdu, gdyż byłam młoda, głupia i mogłabym popełnic ten sam błąd co ona, czy babcia. Chociaż powinna wiedziec, że nie mam zamiaru spieszyc się z pewnymi sprawami. Miałam już tyle okazji, a żadnej z nich nie wykorzystałam. Jednak o tym nie mogłam jej wspominac, bo wpadłaby w szał. Nie powinnam była jej denerwowac, gdyż miała problemy z głową. Nie, nie była psychicznie chora, ale dostawała napadowych bólów. Nie krzyczała, nie turlała się po podłodze. Po prostu zjadała ogromną ilosc tabletek, zamykała się w pokoju i nie wychodziła do rana. Dlatego wiedziałam, że muszę unikac denerwujących ją tematów.

   Na lekcjach byłam tak jakby nieobecna. Nie miałam pojęcia o czym mówił profesof Walsh. Moje myśli wybiegały do jednego problemu – wyjazd na staż. Czułam, że to zarówno ogromna szansa dla mojej osoby, jak i świetny sposób na odpoczynek oraz ucieczkę z brudnego miasta. Potrzebowałam odrobiny wypoczynku. Tak, miałam tam pracowac, ale zapewniali również zabawy w klubach i wylegiwanie się na słońcu, czyli coś, co kochałam nad życie.

   To prawda, mama mogła mi nie ufac. W końcu małam dopiero osiemnaście lat, więc byłam skłonna do wielu wybryków. Miałam jednak nadzieję, że zmieni zdanie. Przecież przyjęli mnie na studia. I to jakie studia! Dostanie się do Columbia University wymagało wielu poświęceń. Zwłaszcza zrezygnowania z imprez, a skupieniu się na nauce, co początkowo sprawiało mi ogromny ból. Jednak wzięłam się w garśc i dałam radę. Mogłaby to docenic. Nie miałam ochoty na kolejne wakacje na Hawajach, czy Barbadosie. Chciałam się sprawdzic w innej roli, póki miałam okazję. Lecz dla niej to byłaby hańba. Córka bogaczki z Manhattanu pojechała na staż podrzędnej asystentki do Hiszpanii. Co by powiedzieli jej znajomi. Brakowało mi słów na tą chorą sytuację.

   Zdziwiłam się, gdy wyszłam z windy. W salonie siedziała mama, która nigdy przedtem nie była w domu przed godziną siedemnastą. Przeglądała w Internecie oferty SPA różnych krajów. Ku mojemu zdziwieniu były to kraje zachodniej Europy. Nawet nie usłyszała kiedy weszłam, a może udawała, że nie słyszy. Stałam za nią i patrzyłam na te wszystkie propozycje. Każda z nich kosztowała kupę forsy, oferowała nieziemskie usługi, pięciogwiazdkowe hotele, all inclusive i wszystko czego dusza pragnęła. Czasami mi było żal wydawania pieniędzy na coś takiego. W końcu w Afryce dzieci nie miały co jeśc, a my oprócz pełnej lodówki mogłyśmy zapewnic im również mnóstwo innych rzeczy. Jednak wiedziałam, że każdemu coś od życia się należało.
  - Jak myślisz, Lazurowe Wybrzeże czy standardowo Hawaje? – zapytała mama.
  - Nie mam zielonego pojęcia – odparłam szorstko.
  - Z Francji będę miała dużo bliżej do ciebie – stwierdziła obojętnie.
  - Jak to? – zapytałam zaskoczona.
  - No przecież będziesz w Hiszpanii, a to raczej kilkatysięcy kilometrów od Hawajów – powiedziała uśmiechnięta.
  - A więc zgadzasz się?
  - Tak, ale musisz mnie zaprosic na finałowy mecz Anglii z kimś tam – zażartowała.
  - Nie ma sprawy – odparłam i ją przytuliłam. Nie pomyślałabym, że tak szybko cała sprawa się rozwiąże. Wiedziałam, że wystarczy jej odrobina zastanowienia i zgodzi się bez żadnej namowy.

   Czym prędzej posłałam smsa do Jen, aby przybiegła ile sił w nogach, gdyż potrzebowałam pomocy w pakowaniu. To był koszmar. Nigdy nie wiedziałam czego wziąć więcej, czego mniej, co jest zbędnę, a co z kolei potrzebne do życia jak woda. Zwykle jedną walizkę zajmowały mi same buty. W końcu do każdej sukienki pasowały inne. Tym razem musiałam zmieścic się w jednej, góra dwóch walizkach. Wiedziałam, że szpilki raczej średnio mi się przydadzą, ale nie mogłam nie wziąć trzech ulubionych par. Zabrałam też jakieś płaskie sandałki, trampki, adidasy i klapki. Tak, byłam uzależniona od kupowania butów. W garderobie dwie ściany były nimi przepełnione. Mogłam się tam czuc jak w sklepie obuwniczym.

   Oprócz butów spakowałam miliony różnych ciuchów. Sukienki, krótkie spodenki, bluzeczki, długie spodnie, spódniczki – tego wszystkiego nie mogło zabraknąc. Kochałam ubrania, interesowałam się modą i podążałam za nią wraz ze swoim własnym stylem. W szkole niektóre kujonki uznawały mnie za modnisię, ale szczerze miałam ich opinię tam, gdzie Słońce nie dochodzi. Kierowałam się swoim wyczuciem i stylem, korzystając z porad niektórych projektantów. W życiu nie mogłam się ubrac pospolicie. Nawet w domu nie założyłam dresu. Może i to wygodne ciuchy, ale okropnie wyglądające na człowieku. Przykładem mogą być piłkarze, którzy zasłaniają nimi swoje ponętne ciała podczas treningów. Jednym słowem: okropieństwo! Chodząc po domu, ogrodzie czy strychu też powinno wyglądac się modnie, a zarazem wygodnie. Przecież nie ubrałam w swoim życiu na żaden bal ślicznej sukienki z falbanami i bufiastymi rękawami, gdyż była niewygodna. Wychodziłam z założenia, że trzeba w centrum handlowym spędzic więcej czasu niż dziesięc minut, aby dobrze wyglądac. Nie robiłam zakupów w pośpiechu, bo gdy się człowiek spieszy, wtedy diabeł się cieszy.

   Jen pomogła mi zamknąć na ostatni zatrzask walizkę, a później znieśc ją do holu. Następnego ranka miałam wylatywac. Byłam ogromnie podekscytowana. Nie dosyc, że kochałam latac samolotami, to jeszcze wybierałam się do pracy kilka tysięcy kilometrów od domu. Co prawda mama miała przyleciec po dwóch tygodniach i być w sąsiednim kraju, ale to i tak nie to samo co widywanie się każdego dnia w mieszkaniu. Nie mogłam się doczekać swojej swobody oraz możliwości wykazania swych umiejętności. Jedyne czego nie byłam pewna to czy będę na stażu sama. Z jednej strony chciałam, aby cała odpowiedzialnośc spadła na mnie, lecz z drugiej warto byłoby mieć kogoś do pomocy. Na piłkarzach nie miałam co polegac, gdyż byli zajęci sobą i swoją pracą. Nie mogli zawieśc ojczyzny, a także rodaków. Czułam, że ja także nie mogę tego zrobic. W pewnym sensie miałam być odpowiedzialna za sprawy związane z trenerem. A gdyby on był w złej formie, wtedy wszystko odbiłoby się na jego podopiecznych. Miałam dopiero osiemnaście lat, a już tak wiele ode mnie zależało.

niedziela, 5 lutego 2012

3.

HANNAH.

   Jedyne miejsce, do którego mogłam się udac był dom mojej matki. Nie chciałam oglądać tych parszywych twarzy w hotelu. Na kolejny dzień przesunęłam nawet posiedzenie zarządu mojej firmy. Nie byłabym w stanie wysłuchiwac ich wywodów dotyczących złej organizacji pracy, niewystarczających zysków i Bóg wie czego jeszcze. Wstrząsnęło mną postanowienie córki.

   Chloe zawsze dostawała wszystko, niczego jej nie brakowało. Odpuszczałam jej szlabany, kary, bo chciałam być dobrą matką w okresie jej dojrzewania. Nie potrzebowałam stałych kłótni. Wolałam przymknąc oczy na pewne sytuacje i wybryki, których nigdy nie brakowało. Wiele razy musiałam odbierac ją z komisariatu, a przy tym wysłuchiwac żenujących wypowiedzi na temat wychowywania dzieci. Nigdy nie starałam się jej osądzac. W ten sposób próbowałam się do niej zbliżyc. Między mną, a moją matką nigdy nie było idealnie, dlatego nie chciałam popełnic tego samego błędu. Byłam córeczką tatusia, lecz w przypadku Chloe to było niemożliwe. Nigdy nie miała ojca i miałam nadzieję, że nigdy w swoim życiu na niego nie trafi.

   Zaszłam w ciążę jako nastolatka. Miałam wtedy niespełna osiemnaście lat i myślałam, że mogę mieć wszystko. Gdy dowiedziałam się o tym „czymś”, które rosło w moim ciele, byłam załamana. Ta sytuacja zbliżyła mnie z mamą. Wiedziałam, dlaczego chciała trzymac mnie krótko. Sama wiele lat temu popełniła błąd, z którego poczęłam się ja. Teraz powtarza, że nie żałuje niczego. Cieszy się, że mój biologiczny ojciec okazał się być prawdziwym mężczyzną i pomógł jej wtedy. Oprócz tego była przecież jeszcze jej matka, która dawała im na wszystko pieniądze. Oboje wyrośli na wspaniałych ludzi, a do tego bardzo dobrze mnie wychowali. 

   Uznałam, że dając większą swobodę mojej córce pozwolę jej się wyszalec i uniknąc popełniania pewnych błędów. Oczywiście nie była to stu procentowa wolnośc. Chloe nie miała pojęcia, że zawsze gdzieś wokół niej kręcił się któryś z moich ochroniarzy. Telefonicznie dawali mi znac o jej poczynaniach. Kazałam im mówić całą prawdę i chronic przed innymi chłopcami. Zwykle wybierałam przystojnych ochroniarzy, którzy przesiadywali z nią większośc imprezowego czasu. Następnego dnia wysłuchiwałam jacy byli wspaniali, inteligentni i szarmanccy. Nie miała pojęcia, że to ja stoję za tymi podrywami i nigdy miała się o tym nie dowiadywac.

   Siedziałam u matki popijając kawę oraz wysłuchując pouczeń na temat mojego wychowywania dziecka. Jednak coraz mniej mnie osądzała, wręcz przeciwnie. Czasami dochodziło do pochwał. Co prawda tym razem sama nie wiedziała co powiedzieć. Opowiadałam mamie o tym jaka jestem dumna z Chloe, że dostała się do CU, a także o swoich zmartwieniach dotyczących jej wyjazdu. Rozumiała mnie bardzo dobrze, lecz nie potrafiła doradzic.
  - Powinnaś ją puścic, Hannah – stwierdziła twierdząco kiwając głową.
  - To nie jest dobry pomysł – odparłam.
  - Jeżeli się nie zgodzisz będzie próbowała dociec dlaczego do tego nie dopuściłaś. Przecież wyjazd nie jest sądem skierowanym przeciw prawdzie. Jestem pewna, że postarasz się, aby o niczym się nie dowiedziała – powiedziała.
  - Dobrze, masz rację. Jeżeli jej nie puszczę będzie jeszcze gorzej – stwierdziłam. Pocałowałam ją i wyszłam. Zgodziłam się dla świętego spokoju, chociaż nie byłam niczego pewna. Musiałam w ciszy przemyślec całą sytuację. Przyszedł czas na podjęcie ważnej decyzji, z którą nie wolno było zwlekac. Jeżeli zgodziłabym się, musiałabym wymyślic podstępny plan. Na szczęście pomysłów mi nie brakowało.

   Jechałam windą do naszego apartamentu obmyślając cały plan. Wchodząc do mieszkania zobaczyłam na twarzy gosposi i kucharki ogromne zaskoczenie. Miały rację, przecież nigdy o tak wczesnej porze nie pojawiałam się w mieszkaniu. Byłam spokojna, poprosiłam, aby zajęły się swoją pracą, a nie urządzały sobie ploteczki. Usiadłam na kanapie w salonie, nalałam whisky, dodałam lodu i zaczęłam trenowac swój umysł oraz przebiegłośc. Wiedziałam co zrobię, więc pozostało mi tylko wykonac kilka telefonów, użyc swojego uroku osobistego, zaczekac na ochroniarza, a następnie poinformowac Chloe o zmianie decyzji.

   Wybiło południe. Duży stojący w salonie zegar zaczął bic na znak pełnej godziny. Czekałam na ochroniarza popijając trzecią szklankę whisky. Od pewnego czasu nie miałam z tym umiaru, lecz nie piłam przy córce. Nie chciałam, aby uważała mnie za alkoholiczkę. Powtarzałam sobie, że odrobina whisky na odstresowanie jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

   Usłyszałam windę, która zatrzymała się na naszym piętrze. Wyszedł z niej przystojny, dobrze zbudowany, dwudziestojedno letni mężczyzna. Miał na sobie koszulę w biało-niebieskie paski, ciemne jeansy i czarną marynarkę. Jego buty równomiernie stukały o posadzkę w mieszkaniu. Zalotnie się do mnie uśmiechnął. Zawsze ten wyraz twarzy wywoływał u mnie rumieńca. Tego samego, którym oblewała się Chloe, gdy się wstydziła.

   Przywitaliśmy się pocałunkiem w policzek. Usiedliśmy bez słowa. Lubiłam kiedy się tak we mnie wpatrywał. Wiedziałam, że nie mogę posunąc się o ani jeden krok dalej, w końcu byłam starsza o piętnaście lat. Postanowiłam przejśc do sedna sprawy.
  - Mam nadzieję, że się nie wygadasz i nie zrobisz głupstwa, Trevor – powiedziałam.
  - Jakbym mógł. Twoja córka to seksowna dziewczyna, ale nie pozwolę na więcej niż przytulenie. No, ewentualnie pocałunek w policzek – odparł z ogromną pewnością siebie.
  - Jeżeli cię rozpozna i nie będzie chciała z tobą rozmawiac to bądź natrętny. Masz jej pilnowac – zastrzegłam.
  - Jasne jak słońce.
  - Obiecali, że będziecie razem mieli pokój, ale nigdy nic nie wiadomo. Bądź czujny. Nie pozwól na bliższe kontakty z żadnym mężczyzną. Jeżeli zacznie wychodzic z jakimś facetem postaraj się temu zapobiec. Możesz ją w sobie rozkochac, ale łapy przy sobie.
  - Wszystko rozumiem. Teraz porozmawiajmy o kwestii, którą ominęliśmy – powiedział odwracając się w stronę drzwi, aby sprawdzic, czy nikt nas nie podsłuchuje.
  - Sto tysięcy? – zapytałam.
  - Sto pięcdziesiąt – targował się.
  - Sto dwadzieścia pięc i ani dolara więcej – odparłam.
  - Umowa stoi – powiedział, pocałował w dłoń i wyszedł. Pozostałe kwestie mieliśmy omówic później, kilka dni przed wylotem.