niedziela, 5 lutego 2012

3.

HANNAH.

   Jedyne miejsce, do którego mogłam się udac był dom mojej matki. Nie chciałam oglądać tych parszywych twarzy w hotelu. Na kolejny dzień przesunęłam nawet posiedzenie zarządu mojej firmy. Nie byłabym w stanie wysłuchiwac ich wywodów dotyczących złej organizacji pracy, niewystarczających zysków i Bóg wie czego jeszcze. Wstrząsnęło mną postanowienie córki.

   Chloe zawsze dostawała wszystko, niczego jej nie brakowało. Odpuszczałam jej szlabany, kary, bo chciałam być dobrą matką w okresie jej dojrzewania. Nie potrzebowałam stałych kłótni. Wolałam przymknąc oczy na pewne sytuacje i wybryki, których nigdy nie brakowało. Wiele razy musiałam odbierac ją z komisariatu, a przy tym wysłuchiwac żenujących wypowiedzi na temat wychowywania dzieci. Nigdy nie starałam się jej osądzac. W ten sposób próbowałam się do niej zbliżyc. Między mną, a moją matką nigdy nie było idealnie, dlatego nie chciałam popełnic tego samego błędu. Byłam córeczką tatusia, lecz w przypadku Chloe to było niemożliwe. Nigdy nie miała ojca i miałam nadzieję, że nigdy w swoim życiu na niego nie trafi.

   Zaszłam w ciążę jako nastolatka. Miałam wtedy niespełna osiemnaście lat i myślałam, że mogę mieć wszystko. Gdy dowiedziałam się o tym „czymś”, które rosło w moim ciele, byłam załamana. Ta sytuacja zbliżyła mnie z mamą. Wiedziałam, dlaczego chciała trzymac mnie krótko. Sama wiele lat temu popełniła błąd, z którego poczęłam się ja. Teraz powtarza, że nie żałuje niczego. Cieszy się, że mój biologiczny ojciec okazał się być prawdziwym mężczyzną i pomógł jej wtedy. Oprócz tego była przecież jeszcze jej matka, która dawała im na wszystko pieniądze. Oboje wyrośli na wspaniałych ludzi, a do tego bardzo dobrze mnie wychowali. 

   Uznałam, że dając większą swobodę mojej córce pozwolę jej się wyszalec i uniknąc popełniania pewnych błędów. Oczywiście nie była to stu procentowa wolnośc. Chloe nie miała pojęcia, że zawsze gdzieś wokół niej kręcił się któryś z moich ochroniarzy. Telefonicznie dawali mi znac o jej poczynaniach. Kazałam im mówić całą prawdę i chronic przed innymi chłopcami. Zwykle wybierałam przystojnych ochroniarzy, którzy przesiadywali z nią większośc imprezowego czasu. Następnego dnia wysłuchiwałam jacy byli wspaniali, inteligentni i szarmanccy. Nie miała pojęcia, że to ja stoję za tymi podrywami i nigdy miała się o tym nie dowiadywac.

   Siedziałam u matki popijając kawę oraz wysłuchując pouczeń na temat mojego wychowywania dziecka. Jednak coraz mniej mnie osądzała, wręcz przeciwnie. Czasami dochodziło do pochwał. Co prawda tym razem sama nie wiedziała co powiedzieć. Opowiadałam mamie o tym jaka jestem dumna z Chloe, że dostała się do CU, a także o swoich zmartwieniach dotyczących jej wyjazdu. Rozumiała mnie bardzo dobrze, lecz nie potrafiła doradzic.
  - Powinnaś ją puścic, Hannah – stwierdziła twierdząco kiwając głową.
  - To nie jest dobry pomysł – odparłam.
  - Jeżeli się nie zgodzisz będzie próbowała dociec dlaczego do tego nie dopuściłaś. Przecież wyjazd nie jest sądem skierowanym przeciw prawdzie. Jestem pewna, że postarasz się, aby o niczym się nie dowiedziała – powiedziała.
  - Dobrze, masz rację. Jeżeli jej nie puszczę będzie jeszcze gorzej – stwierdziłam. Pocałowałam ją i wyszłam. Zgodziłam się dla świętego spokoju, chociaż nie byłam niczego pewna. Musiałam w ciszy przemyślec całą sytuację. Przyszedł czas na podjęcie ważnej decyzji, z którą nie wolno było zwlekac. Jeżeli zgodziłabym się, musiałabym wymyślic podstępny plan. Na szczęście pomysłów mi nie brakowało.

   Jechałam windą do naszego apartamentu obmyślając cały plan. Wchodząc do mieszkania zobaczyłam na twarzy gosposi i kucharki ogromne zaskoczenie. Miały rację, przecież nigdy o tak wczesnej porze nie pojawiałam się w mieszkaniu. Byłam spokojna, poprosiłam, aby zajęły się swoją pracą, a nie urządzały sobie ploteczki. Usiadłam na kanapie w salonie, nalałam whisky, dodałam lodu i zaczęłam trenowac swój umysł oraz przebiegłośc. Wiedziałam co zrobię, więc pozostało mi tylko wykonac kilka telefonów, użyc swojego uroku osobistego, zaczekac na ochroniarza, a następnie poinformowac Chloe o zmianie decyzji.

   Wybiło południe. Duży stojący w salonie zegar zaczął bic na znak pełnej godziny. Czekałam na ochroniarza popijając trzecią szklankę whisky. Od pewnego czasu nie miałam z tym umiaru, lecz nie piłam przy córce. Nie chciałam, aby uważała mnie za alkoholiczkę. Powtarzałam sobie, że odrobina whisky na odstresowanie jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

   Usłyszałam windę, która zatrzymała się na naszym piętrze. Wyszedł z niej przystojny, dobrze zbudowany, dwudziestojedno letni mężczyzna. Miał na sobie koszulę w biało-niebieskie paski, ciemne jeansy i czarną marynarkę. Jego buty równomiernie stukały o posadzkę w mieszkaniu. Zalotnie się do mnie uśmiechnął. Zawsze ten wyraz twarzy wywoływał u mnie rumieńca. Tego samego, którym oblewała się Chloe, gdy się wstydziła.

   Przywitaliśmy się pocałunkiem w policzek. Usiedliśmy bez słowa. Lubiłam kiedy się tak we mnie wpatrywał. Wiedziałam, że nie mogę posunąc się o ani jeden krok dalej, w końcu byłam starsza o piętnaście lat. Postanowiłam przejśc do sedna sprawy.
  - Mam nadzieję, że się nie wygadasz i nie zrobisz głupstwa, Trevor – powiedziałam.
  - Jakbym mógł. Twoja córka to seksowna dziewczyna, ale nie pozwolę na więcej niż przytulenie. No, ewentualnie pocałunek w policzek – odparł z ogromną pewnością siebie.
  - Jeżeli cię rozpozna i nie będzie chciała z tobą rozmawiac to bądź natrętny. Masz jej pilnowac – zastrzegłam.
  - Jasne jak słońce.
  - Obiecali, że będziecie razem mieli pokój, ale nigdy nic nie wiadomo. Bądź czujny. Nie pozwól na bliższe kontakty z żadnym mężczyzną. Jeżeli zacznie wychodzic z jakimś facetem postaraj się temu zapobiec. Możesz ją w sobie rozkochac, ale łapy przy sobie.
  - Wszystko rozumiem. Teraz porozmawiajmy o kwestii, którą ominęliśmy – powiedział odwracając się w stronę drzwi, aby sprawdzic, czy nikt nas nie podsłuchuje.
  - Sto tysięcy? – zapytałam.
  - Sto pięcdziesiąt – targował się.
  - Sto dwadzieścia pięc i ani dolara więcej – odparłam.
  - Umowa stoi – powiedział, pocałował w dłoń i wyszedł. Pozostałe kwestie mieliśmy omówic później, kilka dni przed wylotem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz